46. Rajd Cesky Krumlov: świetne tempo, feralny czwarty oes

szeja

Po trzech pierwszych oesach Rajdu Cesky Krumlov Jarek i Marcin Szejowie zajmowali trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej zawodów. Przed nimi byli tylko Kopecky i Pech, czyli wielokrotni mistrzowie Czech. Niestety jazda Polaków zakończyła się na czwartej próbie, kiedy to na jednej z leśnych sekcji Ford Fiesta R5 załogi z Ustronia wpadł na kałużę i zsunął się z drogi w miejscu, z którego Jarek i Marcin nie mogli się wydostać o własnych siłach.

fot. Martin Trdla

Bracia Szejowie rewelacyjnie rozpoczęli swój czwarty start w Krumlovie. Już na drugim odcinku specjalnym rajdu Polacy wywalczyli najlepszy czas, a po dobrej jeździe na kolejnym oesie awansowali na trzecie miejsce. Przed czwartą próbą zawodów nad trasą zaczął padać deszcz. Szejowie dobrze radzili sobie na mokrym asfalcie, aż do feralnego miejsca. Po przejściu przez szczyt braci z Ustronia zaskoczyła kałuża, z którą opony na suchą nawierzchnię już nie mogły sobie poradzić. Ford Fiesta R5 polskiej opuścił drogę, a załoga do wieczora musiała czekać na wyciągnięcie auta z powrotem na drogę. Ta sytuacja oznaczała, że Szejowie nie ukończyli pierwszego etapu rajdu, a także ponieśli spore straty czasowe. Wobec tego, po analizie zespół zdecydował się nie przystępować do rywalizacji w drugim dniu imprezy.

Jarek Szeja:
– Przed tym rajdem dobrze przemyśleliśmy i przeanalizowaliśmy to, co stało się w poprzednich rundach, wyciągnęliśmy wnioski. Następnie wraz z całą ekipą Orsak Rally Sport solidnie przygotowaliśmy się do startu w Krumlovie. Efekty tej pracy było widać już na odcinku testowym. Samochód był doskonale przygotowany, jechał dokładnie tak jak tego oczekiwałem, moje odczucia za kierownicą były świetne, a potwierdzeniem tego był czwarty czas. Przed pierwszą pętlą rajdu mieliśmy informacje, że trasa jest sucha, więc wyjechaliśmy, podobnie jak cała czołówka, na oponach na suchą nawierzchnię. Tymczasem przed startem do pierwszego oesu rozpętała się prawdziwa ulewa. Wzięliśmy więc głęboki oddech, przestawiliśmy zawieszenie, zapiąłem jedynkę i ruszyliśmy do walki. Jechaliśmy bez ryzyka, równo, pewnie, szanując prędkość. Dzięki temu wygraliśmy oes, na kolejnym też byliśmy wysoko i wspięliśmy się na pudło generalki. Trzecie miejsce było tym, na co pracowaliśmy, więc nie chcieliśmy tego zmarnować. Niestety na kolejnym oesie, za szczytem, w niezbyt szybkiej partii zaskoczyła nas kałuża wody, a opona typu slick na mokrej nawierzchni ma bardzo cienką granicę przyczepności. My znaleźliśmy się już za tą granicą i opuściliśmy drogę, w miejscu, w którym nie było kibiców. Ambicje – moje i naszych sponsorów były inne. Chcieliśmy walczyć o czołowe lokaty, a startując drugiego dnia nie moglibyśmy liczyć na lepsze miejsce niż w trzeciej czy czwartej dziesiątce. Szanujemy pieniądze naszych partnerów, więc przeanalizowaliśmy sytuację z całym zespołem i uznaliśmy, że środki, które pochłonąłby drugi etap rajdu możemy spożytkować w lepszy sposób, co przyniesie oczekiwany efekt nam i naszym sponsorom. Dziękuję wszystkim z dobre słowa i zaciśnięte kciuki. Wracamy do domu i zabieramy się do roboty. Do zobaczenia!

Exit mobile version