Wyniki osiągnięte przez obu rywali w pierwszej kolejce mogły sugerować, że faworytem będą goście z Cieszyna, ale kibice i eksperci byli innego zdania — na swoim terenie to kończanie mieli pokazać beniaminkowi miejsce w szeregu. Świadomi tego cieszyniacy rozpoczęli zwarci i skupieni, a los zgotował im przyjemną niespodziankę, bo ledwo mecz się rozpoczął, mogli paść sobie w ramiona po strzelonym golu! Z lewej strony faulowany był Tomasz Szyper, który sam ustawił piłkę i ponad nieco niefrasobliwie ustawionym murem pięknym rogalem umieścił ją w okienku krótszego rogu. Sebastian Dyrdaś wyciągnął się jak struna, ale kunsztownie podkręconej futbolówki sięgnąć nie mógł. Zaskoczeni miejscowi ruszyli do odrabiania strat i byli groźni. Ciężki do powstrzymania był Andrzej Kraus, o każdą górną piłkę walczył Piotr Husar. Parę razy zagotowało się na polu karnym i bramkowym Piasta, ale tam jak w ukropie zwijał się Damian Ferfecki. Nie wszystkie jego interwencje były równie zdecydowane i skuteczne, ale piłka jakoś nie znajdywała drogi do siatki bramki, której strzegł. Gorąco było też w środku pola, sędzia raz po raz przerywał grę i dyktował wolne, jednak dośrodkowania z obu stron pozostawiały sporo do życzenia i wynik nie ulegał zmianie. Brylowali Dawid Janoszek i Arkadiusz Brachaczek i pomimo nacisku gospodarzy Piast wcale nie bronił się desperacko, ale próbował rozsądnie przetrzymać i w miarę możliwości błyskotliwie rozegrać piłkę, czego nie ułatwiało ścisłe krycie defensorów Błyskawicy.
Po przerwie kończanie nacisnęli, ale to Piast miał setkę, którą zmarnował świeży Sebastian Żyłka. Kibice gospodarzy zapalczywie zachęcali swoich do walki, a ci nie przebierali w środkach. Cieszyniacy nie pozostawali im dłużni, arbiter musiał kilka razy sięgnąć do kieszeni po żółty kartonik, a Mikołaj Tobiasz zobaczył go nawet dwa razy, dlatego w końcówce gościom przyszło bronić się w dziesiątkę. Niewiele brakowało, żeby boisko opuścił także kapitan Szyper, który sprowokowany nie odpuścił rywalowi, ale najwyraźniej wiedział, na co może sobie pozwolić, dlatego szczęśliwie skończyło się na żółtku. Szczęśliwie, bo zmiennicy rywali przycisnęli i w samej końcówce Piast niechybnie straciłby cenne punkty, gdyby nie Ferfecki, który dwa razy zatrzymał Parchańskiego, raz korzystając przy tym z pomocy kolegów asekurujących linię.
Nieliczni kibice z Cieszyna odetchnęli z ulgą, zwycięskiego trenera musiał uspokoić sędzia, a kolejna wygrana stała się faktem. Stanowczo za wcześnie na prognozy, ale póki co czerwono-niebiesko-żółci mają 6 punktów po dwóch meczach z solidnymi rywalami i ich gra napawa ostrożnym optymizmem. Następny A-klasowy test już w najbliższą sobotę, na Łyska przyjeżdża Beskid Brenna. Do zobaczenia na meczu!
FOTORELACJA – ZOBACZ
ⓒ2017 vifi.pl / Projekt i wykonanie: Marcin Bujok