Miejscowi – pewnie chcieliby, żeby stało się to regułą – zdobyli przewagę w środku pola i próbowali kontrolować grę. Raz po raz dobre akcje w tempie przesuwały się w stronę bramki bronionej przez Ferfeckiego… Michała Ferfeckiego, nie naszego Damiana! To, co szwankowało w grze cieszynian, to umiejętność znajdywania dogodnych pozycji do groźnych strzałów – większość akcji rozbijała się o twardy mur defensywy górali z Brennej gdzieś w okolicach szesnastki. Receptę na to znalazł jednak pod koniec pierwszej połowy Jakub Kukuczka, a dopomógł mu błąd wspomnianego bramkarza gości, który powinien był poradzić sobie z kąśliwym i mocnym, ale możliwym do wyłapania strzałem cieszyniaka.
Przerwa minęła zatem kibicom przyjemnie, chociaż padało coraz bardziej. Ich humory jeszcze się poprawiły, kiedy kilka minut po wznowieniu gry kapitan Tomasz Szyper strzałem z powietrza idealnie zamknął dynamiczną akcję i posłał do siatki dobrze zacentrowaną piłkę ze skrzydła. Wydawało się, że czerwono-niebiesko-żółci mają rywali w saku, ale wtedy dał o sobie znać twardy charakter górali z Brennej (dotychczas w dwóch meczach u siebie zdobyli tylko jeden punkt i zainkasowali 5 goli od Kończyc Małych), którzy szybko złapali kontakt. Lało, piłka szalała na mokrej murawie, ktoś nie zaasekurował, ktoś nie zdążył i Dominik Dzida wyrównał. Cieszyńscy fani stłoczyli się pod blaszanym dachem, ale łaskawy z początku los nie oszczędził im przykrej niespodzianki – Beskid zdołał złapać drugi oddech i wyrównał! 2:2!
Być może zabrakło doświadczenia, zapewne kondycji, a może lepszego wsparcia zmienników… nie wiadomo do końca, Piast pechowo stracił pierwsze punkty i zamknął zwycięską passę, ale wciąż jest niepokonany i na pewno nie składa broni. Już za tydzień ciężki wyjazd do Skoczowa, dla podopiecznych trenera Bakuna zapowiada się wymagający sprawdzian na terenie również niepokonanego dotąd rywala. Trzymamy kciuki, powodzenia!
red.
fot. M.Fielek
ⓒ2017 vifi.pl / Projekt i wykonanie: Marcin Bujok