W popołudniowym pełnym słońcu goście prezentowali się nieźle. Do zdrowia i formy powrócił Skácelík, pierwszy skład wzmocnił Jakub Kubicius i dobrze ustawiony przez trenera kolektyw funkcjonował sprawnie. Co najważniejsze, kiedy ambitni i rośli gospodarze próbowali przycisnąć pod bramką bardzo pewnego Ferfeckiego, cieszyniacy potrafili zaskoczyć asem z rękawa – grający z dwójką na plecach Rosťa Groš kropnął z woleja w okienko i po pół godzinie było dwa do zera. Istebnianie niby walczyli i starali się grać piłką, ale gdy Piast kontrował, a Szyper brylował na prawej flance – to właśnie pod ich bramką robiło się gorąco. Gol rzeczywiście padł, nie strzelił go jednak Bujo po jednym z rogów Janoszka, ale znowu Groš, który przedarł się z lewego skrzydła, poszedł równolegle do szesnastki, wziął na zamach jednego, drugiego obrońcę i przymierzył w górny róg nie do obrony… ręce same złożyły się do oklasków, miejscowi leżeli na deskach: trzy do jaja.
Górale otrząsnęli się i nie zamierzali się poddawać – osiągnęli nawet optyczną przewagę po przerwie, ale instynkt Ferfeckiego, spokój i zaangażowanie Brachaczka, cwany plan taktyczny i niezłe zmiany pozwoliły podopiecznym trenera Bakuna na kontrolowanie gry. Mogli nawet podwyższyć, jednak dokładną centrę Dąbrowieckiego przeniósł nad poprzeczką Bajger, który może tylko żałować, że interesującego debiutu nie okrasił golem. Piast – z Ferfeckim w roli głównej – dowiózł do ostatniego gwizdka czyste konto i włożył do saka smaczne trzy punkty, dając optymistom nadzieję, że tak rozpoczęty sezon może prognozować upragniony awans. Drużyna wygląda na zmotywowaną, zdarza się, że gra fajną, dojrzałą piłkę. Pozyskano nowych graczy, do zdrowia wrócili lub szybko wrócą rekonwalescenci, w ekipie buzuje świeża, młoda krew – to rzeczywiście cenne atuty, które jednak wymagają weryfikacji – tę może zapewnić już następny rywal: w świąteczną środę na Łyska przyjedzie Wisła Strumień. Do zobaczenia o 17!
PS. Gracze z Istebnej znają swój fach i są w stanie sprawić w A-klasie jeszcze niejedną niespodziankę. Pora, żeby do ich poziomu dostroili się organizatorzy, działacze i kibice – na tych płaszczyznach przed Góralami jeszcze sporo nauki i pracy. Parę gorzkich beniaminkowych pigułek przyjdzie jeszcze przełknąć, oby stały się inspiracją do rozwoju i paliwem do sukcesów. Szczerze życzymy powodzenia!