Taka katastrofa ma miejsce w życiu Diany (Lidia Chrzanówna) i Richarda (Rafał Walentowicz), głównych bohaterów sztuki „Tektonika uczuć”. Niby para jest w sobie zakochana, planują zaręczyny i bardzo im na sobie zależy, ale pewnego dnia Diana mówi coś takiego, co stawia pod znakiem zapytania przyszłość ich związku. Richard nie pozostaje dłużny – rewanżuje się zranieniem swojej niedoszłej narzeczonej. Od tego momentu zaczyna się pełna intryg relacja, w której pierwsze skrzypce gra manipulująca wszystkimi Diana. „Kiedy kobietę trzyma przy życiu czyjaś miłość, i nagle ta miłość zostaje jej odebrana, żeby nie umrzeć, musi zamienić to uczucie na inne, równie silne: nienawiść” – stwierdza Diana. W intrygę mającą na celu odegranie się na Richardzie angażuje parę prostytutek, Rodicę Nicolescou (Barbara Szotek-Stonawski) i Elinę (zastępująca Patrycję Sikorę Małgorzata Sikora). Złość, frustracja i pragnienie zemsty na tyle zaślepiają główną bohaterkę, że nie liczy się z uczuciami swojej matki (Halina Paseková), aż wreszcie nie zauważa, że w tej grze va banque może utracić zupełnie wszystko…
Po premierze w kuluarach teatralnych Rudolf Moliński, aktor i reżyser, były kierownik artystyczny Sceny Polskiej powiedział, że „Tektonika uczuć” nie byłaby tak dobrym przedstawieniem bez aktorów i w zupełnie się z nim zgadzam. Z przyjemnością obserwowałam dojrzałe i świadome aktorstwo odtwórców ról pierwszoplanowych, Rafała Walentowicza i Lidii Charznówny, która przy okazji tej premiery świętowała swoje trzydziestolecie na deskach teatralnych. Równie dobre były role drugoplanowe: matki w wykonaniu Haliny Pasekovej („Tektonika uczuć” to 220. premiera w jej karierze artystycznej) i prostytutki Rodici Nicolescou Barbary Szotek-Stonawski. Szczególnie ta druga kreacja nadała przedstawieniu komediowy, humorystyczny rys. Wiem, że aktorzy przed premierą martwili się, czy to kameralne u swych podstaw przedstawienie dobrze wybrzmi na dużej scenie Teatru Cieszyńskiego. Zapewniam, że wybrzmiało – duża w tym rola reżysera, który dopilnował, by subtelne gesty, gry spojrzeń, szepty i sugestywne niedopowiedzenia były zauważalne dla widzów. Brawa dla czwórki etatowych aktorów Sceny Polskiej, którzy zagrali swe role naturalnie, bez maniery i wyrażali się tak, jak mówią zwykli ludzie. Dzięki temu sceniczna historia była przekonująca oraz zdołała porwać serca odbiorców. Niestety, sztucznie wypadła rola Małgorzaty Sikory, bo aktorka grała ze zbyt dużym patosem i ekspresją – tak nie mówią i nie zachowują się normalni ludzie, nawet jeśli jest to Elena o trudnej i nieoczywistej historii. Oczywiście, młoda aktorka nie miała łatwego zadania, bo jej postać to pokrętny charakter, złożony z wielu sprzeczności, jednak szkoda, że ta kreacja wypadła nieprzekonująco. Należy mieć nadzieję, że Małgorzata Sikora w kolejnych wystawieniach „Tektoniki uczuć” nieco stonuje ekspresję i lepiej ustawi głos.
„Błyskotliwy dramat Schmitta, pełen ciągłego napięcia między dwojgiem bohaterów, to laboratoryjna analiza mechanizmów manipulacji” – czytamy na stronie internetowej Wydawnictwa Znak, które zdecydowało się w 2008 roku wydać polskie tłumaczenie francuskiej sztuki autorstwa Barbary Grzegorzewskiej. Spektakl „Tektonika uczuć” Sceny Polskiej zdecydowanie oddał charakter sztuki Schmitta, a wymyśloną przez niego historię opowiedział w sposób trzymający w napięciu do samego końca. Jest to przedstawienie zdecydowanie warte obejrzenia i jedno z najlepszych w tym sezonie artystycznym Teatru Cieszyńskiego.
„Tektonika uczuć”, Eric-Emmanuel Schmitt, reż. Pavel Ondruch, premiera: 25 maja 2018, Scena Polska Teatru Cieszyńskiego.
Małgorzata Bryl-Sikorska / Blog „Teatr to my”