Ostrzeżenie dla lidera – Slavoj Czeski Cieszyn – BK Nowy Jiczin 'B' 84:82

Jak zwykle w czwartkowy wieczór stęsknieni za koszykówką w Cieszynie fani mogli wpaść za Olzę, gdzie na halę przy Frydeckiej przyjechał lider trzecioligowej tabeli, czyli druga drużyna BK z Nowego Jiczina. Brzmi może niepozornie, ale niech nikogo nie zmyli – tamtejszy basket stoi na wysokim poziomie, a kibice znają nawet smak mistrzostwa(!) Czech, które BK wywalczyło w 1999.

Rywale Slavoja od początku przycisnęli i bardzo utrudnili miejscowym zdobywanie punktów, a sami trafiali i z dystansu, i spod kosza po szybkich kontrach. Tylko Gecho podjął rękawicę i punktował. Trener wpuścił Marka, Michała i Haja, ale po pierwszej kwarcie goście prowadzili 24:18 i nie zamierzali odpuszczać, a naszym nie wpadały trójki, nie pomagali sędziowie i wyraźnie nie radzili sobie z dobrą rotacją rywali. Do przerwy zegar pokazywał 35:47 i wśród kibiców niewielu pozostało optymistów.

Tymczasem na drugą połowę trener Kuboszek posłał idealnie zestawioną i nastawioną piątkę, a trener gości zaspał – Elvis trafił za trzy, Hajo z Siwym pokazali kilka zagrań na swoim wysokim poziomie, Michał po profesorsku prowadził grę i na ostatnią przerwę Slavoj schodził prowadząc 63:62! Zrobiło się bardzo ciekawie, a czwarta kwarta jeszcze to przebiła. Hajo zaczął od akcji 2+1, Elvis znów przymierzył zza łuku, cieszyniacy zaczęli wreszcie dominować fizycznie i zrobiło się 73:64, na co jednak rywale odpowiedzieli kolejnymi trójkami, a dodatkowo dostali znaczące wsparcie od arbitrów, którzy w odstępie kilkudziesięciu sekund posłali na ławkę z pięcioma faulami trzech graczy gospodarzy! Emocje rozgrzały wszystkich, decydowały stalowe nerwy na linii rzutów wolnych i dobra obrona – Gecho i Hajo byli bezbłędni z wolnych, Siwy trafił z półdystansu, a w ostatniej akcji goście stracili piłkę i bardzo ważne zwycięstwo stało się faktem. Brawo, Slavoj!

Najwięcej, bo 23 punkty, rzucił Hajo, pozostali dołożyli po kilka lub kilkanaście oczek, ale udział w zwycięstwie mieli wszyscy – na przekór kontuzji walczył Tomek, ambitnie bronili i zbierali Marek i Uho, świetnie rozgrywał Michał. Korzystny wynik nie przyszedł łatwo, ale był zasłużony. Następny mecz u siebie za dwa tygodnie, zapraszamy już dziś!


red.
Exit mobile version