To był magiczny wieczór na Wielkiej Krokwi imienia Stanisława Marusarza. Polscy zawodnicy po raz pierwszy w historii wygrali na własnym terenie rywalizację w konkursie drużynowym Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Na najwyższym stopniu podium stanęli: Maciej Kot, Stefan Hula, Dawid Kubacki i Kamil Stoch.
Szczególnie zaimponował ten ostatni. W drugiej serii konkursu Stoch pobił rekord skoczni, który od sobotniego wieczora wynosi 141,5 m. Zaraz po wyjściu z progu wzbił się w powietrze bardzo wysoko. Bez najmniejszego drgnięcia mijał kolejne linie na zeskoku Wielkiej Krokwi. Już wypatrywał tej umiejscowionej na 145. metrze, kiedy nagle musiał się zacząć składać do lądowania. – Zachwiałem się przy tym lądowaniu, ale wszystko było pod kontrolą. Trochę długo czekałem też na to, by wysunąć podwozie, bo patrzyłem, gdzie jest ta linia oznaczająca 145. metr i potem musiałem się spieszyć – śmiał się Stoch, który przyznał, że sobotni konkurs drużynowy był niesamowitym spektaklem.
Polacy o 24,7 pkt. wyprzedzili Niemców i o 36,8 pkt. Norwegów. W naszym zespole – poza Stochem – znakomicie spisał się Hula. Skoczek ze Szczyrku przeżywa wielkie dnie. Tydzień temu został brązowym medalistą mistrzostw świata w lotach, a teraz – po raz pierwszy w karierze stanął na najwyższym stopniu podium. Mało tego, gdyby w sobotę odbywał się konkurs indywidualny, to Hula zająłby w nim trzecie miejsce. To najlepiej świadczy o tym, w jakiej dyspozycji jest 31-latek. – Czuję się bardzo szczęśliwy. To dla mnie nowe doświadczenie, bo po raz pierwszy stanąłem w drużynie na najwyższym stopniu podium. Emocje na podium były niesamowite. Tym razem byłem jednak twardszy niż w Oberstdorfie i się nie popłakałem. To jednak wspaniałe uczucie, kiedy stoisz na najwyższym stopniu podium i słuchasz naszego cudownego hymnu. To chwila, która do końca życia pozostanie mi w pamięci – mówił Hula.
Po raz kolejny solidny występ zaliczył Kubacki, choć tego zawodnika stać na znacznie dłuższe skoki. Po słabszej pierwszej próbie, w drugiej pokazał, że jest jednym z najlepszych zawodników na świecie. – Jestem zadowolony z tego, czego dokonaliśmy jako drużyna. Widać, że jest w nas siła, a praca, jaką wykonujemy, przynosi efekty. Mimo tego, że mój pierwszy skok nie do końca był taki jak trzeba, to walczyliśmy do samego końca. Ten sukces na długo zapadnie nam w pamięci – stwierdził Kubacki.
Wielkim wygranym sobotniego konkursu jest Kot. Zakopiańczyk wrócił do drużyny i od razu stanął na najwyższym stopniu podium. Można zatem powiedzieć, że to był powrót z przytupem. Rosnąca forma Kota cieszy w kontekście zbliżających się Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu. – Miło jest znowu wrócić do składu i skakać daleko. Czułem się dobrze na skoczni. Znowu wróciła radość ze skakania. Byłem częścią tego wspaniałego wydarzenia. Dziękuję sztabowi szkoleniowemu za zaufanie i ciężką pracę. Moje skoki wyglądają już znacznie lepiej – opowiadał Kot.
Wyraźnie wzruszony sukcesem na Wielkiej Krokwi był trener kadry Stefan Horngacher. – To był naprawdę piękny dzień dla nas. I przede wszystkim historyczny, bo to pierwsze nasze drużynowe zwycięstwo na Wielkiej Krokwi. Zasłużyliśmy jednak na nie, bo zawodnicy oddali naprawdę niesamowite skoki. I jestem z tego bardzo zadowolony – podsumował nasz szkoleniowiec.
Źródło: Anna Karczewska / PZN
fot. PZN