6 listopada w kawiarni literackiej Kornel i Przyjaciele odbyło się spotkanie z Ewą Winnicką, autorką reportażu „Był sobie chłopczyk”, opowiadającego tragiczną historię Szymona z Będzina – dziecka, którego ciało znaleziono w cieszyńskim stawie. Rozmowę z reporterką przeprowadziła Joanna Jurgała-Jureczka.
Ewa Winnicka postanowiła podjąć się tego niezwykle trudnego tematu, aby spróbować zrozumieć, jak to się stało, że przez dwa lata nikt nie zauważył zniknięcia dziecka. Ani lekarze, ani opieka społeczna, ani nawet bliższa lub dalsza rodzina nie starały się odnaleźć chłopczyka czy chociaż poinformować o jego zaginięciu. Autorka chciała również, aby książką była epitafium dla Szymona, świadectwem tego, że w ogóle żył.
Podczas czytania akt śledztwa, które było doświadczeniem emocjonalnie obciążającym i okupionym niejedną łzą, pisarka uświadomiła sobie, jak wiele dzieci egzystuje w zaniedbaniu i pełnej cierpienia rzeczywistości. „Zrozumiałam, że ja żyję w bańce, gdzie dbanie o dzieci jest standardem, i że to jest naprawdę tylko bańka, bo nie wszyscy tak żyją… mało tego – bardzo duża część społeczeństwa tak nie żyje.” – podkreśliła Winnicka.
Jak zauważyła prowadząca, reportaż napisany jest ascetycznym językiem i stylem, nawet najtragiczniejsze momenty – choćby chwila, gdy ciało chłopca zostaje wyciągnięte z wody – są opisane w sposób bardzo oszczędny. Autorka dba o to, aby nie używać zbyt wielu niepotrzebnych słów. „Ta sprawa jest taka, że moje produkowanie się stylistyczne czy wymysły byłyby po prostu nie na miejscu.”
Cieszyńscy policjanci, którzy zajmowali się sprawą małego Szymona, zostali przedstawieni w książce bardzo pozytywnie, pisarka podkreśliła ich osobiste zaangażowanie i prawdziwą empatię. „Jeden z policjantów przyrzekł sobie, że nie odejdzie na emeryturę, dopóki sprawa się nie rozwiąże, i tak też zrobił[…]. Kiedy zadzwonił prokurator z Bielska i poinformował, że już nie można przedłużać śledztwa, oni wiedzieli, że to jest jedna z większych porażek w ich karierze… ale jak wiemy, sprawę umorzono 30 kwietnia, a 15 czerwca ktoś zadzwonił na komisariat w Będzinie, mówiąc, że brakuje chłopczyka.” – mówi reporterka.
Ewa Winnicka ma nadzieję, że jej reportaż wpłynie ludzi i system – rozbudzi w nich czujność i empatię, bo takich dzieci jak Szymon jest mnóstwo, a jedno z nich może mieszkać tuż za rogiem… „To jest tak, że to dziecko pozbawili życia rodzice, jedni mówią, że być może bardziej ojciec, prokurator mówi, że być może tak, ale nie wiadomo. To znaczy, że oboje rodzice, delikatnie mówiąc, nie sprawowali nad tym dzieckiem opieki we właściwy sposób, oni są winni jego śmierci – to nie ulega wątpliwości. Natomiast moje osobiste śledztwo polegało na tym, żeby spróbować zrozumieć i dowiedzieć się, czy można było tej sytuacji w jakiś sposób zapobiec.”- tłumaczy pisarka. Więcej o tej tragicznej historii i jej skutkach dowiedzą się Państwo w czasie lektury książki „Był sobie chłopczyk”, którą szczerze polecamy.
AH.