Jako uważnemu obserwatorowi i permanentnemu użytkownikowi ronda łączącego drogi na Ustroń i Bielsko nie mogła ujść mojej uwadze głośna sprawa nadania nazwy nowemu skrzyżowaniu z ruchem okrężnym, które oddano do użytku przy Hajduka. Korzystając z poręcznej konwencji felietonu, pozwolę sobie na kilka mniej lub bardziej prywatnych uwag.
Fajnie, że tysiące cieszyniaków są zainteresowane sprawą. Nie spodziewam się, żeby jakiekolwiek potencjalnie przyjęte rozwiązanie było w stanie na trwale wpłynąć na naszą codzienność, ale miło wiedzieć, że dla miejscowych nie liczą się tylko fajerwerki, orszaki i promocje w marketach/fastfoodach i chcą mieć wpływ na decyzje, które w ich mniemaniu są istotne. Do wyborów samorządowych niedaleko, a wzrost samoświadomości społecznej i lokalnej może tylko cieszyć.
A skoro już o wyborach – nie wysyłam radnych powiatowych do łopat i mioteł, ale – do kroćset! – czy czasu poświęconego na wystosowanie petycji o nadanie nazwy nie dało się spożytkować lepiej i godziwiej? Ustawa mówi jasno: od nadawania nazw w gminie jest rada gminy, kropka. Nie wstyd Wam, panie i panowie radni powiatowi, że płynąca pod oknami starostwa Bobrówka to taki ściek? Dawno nie staliście w kolejce w szpitalu albo nie jechaliście autobusem miejskim po Słowiczej? Busikiem do Katowic? Pociągiem do Bielska? Doprawdy, ciężko mi zrozumieć intencje autorów tej petycji, oderwanej zarówno od kompetencji powiatu, jak i realnych potrzeb cieszyniaków…
Jakiej nazwy chcą cieszyniacy? Lokalnej, powiązanej z historią miasta; łączącej, a nie dzielącej społeczność. Odwołującej się do czasów sprzed stulecia, kiedy to z Cieszyna płynął na polskie ziemie jasny i patriotyczny przekaz o tworzeniu się nowego niepodległego państwa. Albo do czasów jeszcze odleglejszych, gdy książę Przemysław Noszak doradzał królom i cesarzom, a jego księstwo rosło w siłę i liczono się z nim nie tylko w okolicy.
Propozycji nie brakuje, emocji również, decydenci już pewnie zastanawiają się, jak ugryźć ten orzech, ale na dziś wiem jedno – jeśli jakikolwiek młody cieszyniak sięgnie do historycznego atlasu albo innego porządnego źródła, z którego dowie się czegoś o arcybogatej i złożonej historii swojego regionu – to już jest dobrze, bez względu na to, jakie miano nosić będzie nowe rondo. Nazwy te bowiem, jak uczy historia nadgranicznych miasteczek, rzadko bywają wieczne… a skrzyżowanie ma być zwyczajnie czyste, przejezdne i przyjazne użytkownikom, proste.
Na koniec – dziękując, rzecz jasna, za ewentualną uwagę – pozwolę sobie z przymrużeniem oka podać własną propozycję: a gdyby tak nie nazywać ronda na stałe, tylko niech, dajmy na to, co kwartał zmienia ono swoją nazwę na cześć filantropa lub sponsora, który przeznaczy dla miasta albo jakiejś naprawdę ważnej i wspólnej cieszyńskiej inicjatywy bądź instytucji najokrąglejszą sumkę? Ufunduj nowy tomograf, wyślij biedne dzieci lub staruszków na ferie, zasponsoruj Piasta lub psie schronisko, cokolwiek – i masz, panie, rondo swojego imienia! Względnie firmy, której markę chcesz pan rozpromować, nieźle, co? A potrzebującym parę razy do roku po prostu coś by kapnęło…
DobrEgo