Dominika ma 17 lat, urodziła się zupełnie zdrowym dzieckiem, a przynajmniej tak wówczas wszyscy sądzili. Problemy pojawiły się, kiedy skończyła dwa latka i zaczęła utykać na nóżkę. Lekarze zbagatelizowali wtedy problem, mówiąc, że dziecko na pewno z tego wyrośnie. Niestety, dziewczynka kulała coraz bardziej. Dopiero po kolejnych dwóch latach postanowiono diagnozę – wrodzone zwichnięcie stawu biodrowego. W tym momencie nieustający ból zagościł już na dobre w życiu Dominiki. Liczne operacje, wyciągi, przypominające tortury naciąganie kości, przecięcie miednicy… to tylko niektóre zabiegi, jakie przeszła dziewczynka. Nic nie pomogło, w dodatku zdrowe biodro również uległo zwichnięciu w wyniku przeciążenia – Dominika wylądowała na wózku inwalidzkim, a jej rodzice stracili już nadzieję.
Niedawno pojawiło się jednak światełko w tunelu – po konsultacjach w niemieckiej klinice w Kilonii okazało się, że Dominika ma szanse jeszcze stanąć na nogi i zapomnieć o bólu! Pacjentka została zakwalifikowana do leczenia, które może jej zwrócić normalne i szczęśliwe życie. Przed nią jeszcze trzy operacje, jednak czas jest tu priorytetem, bo chore biodro nie wytrzyma już zbyt długo. „Ścigamy się z czasem, bo Dominisia żyje na tykającej bombie. Biodro jest w opłakanym stanie, trzyma się “na włosku”. Każda chwila może być ostatnią, w której moja córka stoi na własnych nogach. Dzisiaj żyjemy nadzieją, ale ta może zniknąć jak bańka mydlana. Proszę, pomóżcie nam zdążyć na czas. Jeszcze nie jest za późno!” – mówi mama Dominiki.