Piątkowy afterek na Wzgórzu Zamkowym nie przegnał wszystkich smutnych myśli sprowokowanych przez 'Tłumacza’, ale festiwalowa sobota Kina Na Granicy miała na to doskonałą receptę – podpisaną: Ivan Trojan. Kto zechciał, mógł obejrzeć aż 5 filmów z udziałem tego aktora, który zresztą sam pojawił się w Centralu i ze swadą odpowiadał na mniej i bardziej ambitne pytania licznie zgromadzonej publiki. Zdradził przy tym kilka sekretów reżyserskich warsztatów Petra Zelenki, Jiřího Stracha i Davida Ondrička, a także opowiedział historię teatru z praskich Dejvic, który współtworzył, zanim stał się filmową gwiazdą wielkiego formatu. A same filmy?
Każdy był inny, ale aktorski kunszt Trojana przejmował i zaskakiwał we wszystkich konwencjach. Zakochany wariat w 'Opowieściach o zwyczajnym szaleństwie’ tylko pozornie nie miał nic wspólnego z wplątanym w wielką politykę inżynierem z 'Ósemki’ i dociekliwym inspektorem z 'W cieniu’. Każdą z tych postaci twórcy namalowali w wielu wymiarach, a Trojan, dzięki wyniesionemu z desek teatru doświadczeniu, stylowi i talentowi, potrafił idealnie się w nie wcielić. Salwy śmiechu raz po raz rozlegały się wśród widzów, którzy jednak równie często skłaniani byli do zadumy i refleksji, jak to w dobrym czeskim kinie…
A na deser organizatorzy przewidzieli obraz, który rozpoczął wielką karierę nie tylko Ivana Trojana. Wieczorem na parkingu po wschodniej stronie Olzy stanął dmuchany ekran, a po stronie przeciwnej zebrała się naprawdę bardzo liczna grupa festiwalowiczów i zwykłych cieszyniaków, którzy w wyjątkowej parkowej atmosferze mogli obejrzeć czeski przebój z roku 2000 – 'Samotnych’ Ondrička. Historia grupy młodych Prażan (i jednej Macedonki) opowiedziana i zagrana jest w taki sposób, że nikogo nie dziwią liczne nagrody i sława, która spłynęła na twórców. Choć od premiery upłynęło wiele lat, produkcja wciąż broni się niepowtarzalnym poczuciem humoru i przenikliwością obserwacji, a niektóre kwestie („Koukám na ty baráky, to je Dubrovník?”) na stałe weszły do kanonów czeskiego dialogu filmowego. I znowuż – raz było śmieszno, a raz smutno, jak w życiu, prawda? A podobało się chyba wszystkim…
…natomiast spragnieni dalszych wrażeń mogli kontynuować zabawę na koncercie Tymona Tymańskiego w festiwalowym namiocie w Browarze. Atmosfera była znakomita, Brackie lało się strumieniami, a gwar rozmów i uśmiechnięte twarze znanych, mniej znanych i całkiem nieznanych balangowiczów sugerowały, że Cieszyn znów świetnie się sprawdza w roli gospodarza imprez kulturalnych i okołokulturalnych. Kursując zatem pomiędzy rozmaitymi lokacjami, zbieramy siły na kolejne festiwalowe przygody, do zobaczenia!
cdn.
red.