CYSORZ

Pięknie pożegnała się z nami urocza beskidzka jesień, ostatnie przedzimowe prace polowe na ukończeniu, w Cieszynie działa kolejne rondo, promocje w marketach napełniają spiżarnie, a podniosłe nastroje ogarniają państwowych urzędników i zainteresowanych miejscowych: aż się chwilowo nie chce na nic narzekać. W takich okolicznościach w miejscu przeznaczonym dotąd na wycinki z prozy życia pozwalam sobie na zamieszczenie i poddanie pod ocenę ewentualnym czytelnikom wiersza. Powstał jakiś czas temu i fragmentami zdążył się 'przeterminować’, ale miejscami – jaki mi się wydaje – wcale. Życzę spokojnej niedzieli i dobrego tygodnia!

pan zawsze gnębił chłopa, prałat nie przeszkadzał,
mieszczanin dbał o własne, kupiec liczył zyski,
woj wojował, kat ścinał, bogacz swym dogadzał…
i żyli razem w mieście przyjaznym dla wszystkich.

Niemiec zadzierał nosa wyżej od Austriaków,
polski ksiądz zbierał księgi, Żyd handlował z Czechem,
Wałach uczył jak owce wypasać Ślązaków,
a luter katolika – co w piśmie jest grzechem.

dostali od natury żyzne stoki dolin,
rzekę, przełęcz i góry na osłonę siedzib;
gdy halniak dziejów nieraz dotykał okolic,
jakoś my se radzili – cieszyńscy sąsiedzi.

potem największa wojna zmieniła kontynent,
na ratuszach zawisły różnobarwne flagi,
ktoś cyrklami podzielił pradziadów dziedzinę,
i sąsiad sąsiadowi nagle zaczął wadzić.

na to przyszedł faszysta nienawiścią ślepy,
Żydów tak jak cielaki posłał na stracenie,
nam pełne szubienice, swoim pełne sklepy…
całkiem zgnoił niemczyznę przyszłym pokoleniom.

rus pogonił germańca, powiedział, gdzie szlaban,
a ten pół wieku dzielił w nierównych połowach;
złamaliśmy go niby, sam Kuroń pomagał,
lecz granica przetrwała, i w sercach, i w głowach.

dziś na zamknięty dworzec nie wtoczy się pociąg,
stare są horyzonty, nowe tylko dziury
i stołeczki w ratuszu. ciepłą letnią nocą
w halach zamkniętych fabryk tańczą szare szczury…

a kiedyś, sto lat temu, sto cieszyńskich panien
przyszło witać cysorza przy cysorskim drzewie,
Strauss przygrywał na skrzypcach, Liszt na fortepianie,
a restauracji było osiemdziesiąt dziewięć.

w trzy lata stanął szpital (kto się dziś tak stara?)
bank fundował bidule, rosły sądy, szkoły…
a cysorz raz skosztował i posyłał zaraz
Fasalówkę i masło na wiedeńskie stoły.

był na farze, był w zborze, w synagodze dumał,
każdego uszanował monarszym zwyczajem
(dziś synagogi nie ma, ostatni Żyd umarł,
na żydowczoku bajtle kaszlą dymem z fajek).

już nie przyjedzie cysorz, ale ty, Cieszynie,
lepiej przypomnij sobie, żeś bywał stolicą,
żeś potrafił ze świata dobry przykład przynieść
jak Prometeusz rozdać postęp okolicom.

na tolerancji wzrosłeś, szacunku do ziemi,
na miłosierdziu szczerym i rozsądku zdrowym…
niech znów się dobrze żyje, swoim między swymi,
tu, u nas, pod Czantorią i pod Jaworowym!

DobrEgo

fot. cieszyn.pl

Exit mobile version